Duński dramatopisarz Christian Lollike niczym w krzywym zwierciadle przedstawia współczesną i dobrze nam znaną rzeczywistość. W tekście pojawiają się więc odniesienia do wszystkich najbardziej palących problemów i wyzwań współczesności – takich jak m.in.: krach demokratycznych wartości, rosnące w siłę tendencje nacjonalistyczne, rozwijający się kryzys klimatyczny czy agresywna ksenofobia, spowodowana napływem uchodźców – wobec których szarzy i bezosobowi przedstawiciele zachodniego, kapitalistycznego i konsumpcjonistycznego świata okazują się być kompletnie bezradni.
Pogubieni i nienadążający za współczesnym tempem życia reprezentanci otaczającej nas rzeczywistości, nazwami wyłącznie przy pomocy liter A, B, C i D, są ulepieni niczym z plasteliny. Ich płeć i tożsamość wydaje się być płynna, za to cechują ich najbardziej aktualne i powszechne lęki oraz pragnienia. Współcześni bohaterowie Lollikego są zawieszeni pomiędzy dość wygodną, ale również drenującą ich pustką oraz stagnacją a potrzebą jakiejś radykalnej zmiany, rewolucji, która uratuje zarówno ich, jak i ich świat, przed nadciągającą katastrofą. Sam dramatopisarz zdaje się jednak nie wierzyć w możliwość zatrzymania tego procesu. Dawne, rewolucyjne, komunistyczne narzędzia, które mogłyby być jakimś odniesieniem, już dawno się skompromitowały i zdają się być wyłącznie echem nieco wstydliwej przeszłości. Współcześni bohaterowie nie mają również wystarczającej siły i determinacji, aby wypracować nowe narzędzia, przy pomocy których mogliby przeprowadzić realną zmianę. Brakuje im wiary, która mogłaby uzasadnić podjęcie tego wysiłku. Zamiast tego wolą spać w swoich bezpiecznych, wygodnych i takich samych łóżkach. Oczywiście, marki IKEA.