język polskijęzyk angielski

5

Renozans Magiczny

Autor
Gatunek sztuki
Dla dzieci
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka dla dzieci od lat 7

Tymek wie, że na drugi dzień leżąca w szpitalu mama zostanie wsadzona do dziwnej tuby i zrobią jej jakiś „renozans magiczny”. Boi się, że mama umrze. Tata kilkukrotnie nakłania go, by spróbował zasnąć, ale on ma z tym kłopot. Wyciąga spod poduszki plastikowego Batmana od mamy i naradza się z nim, co można w tej sytuacji zrobić. Postanawiają udać się wspólnie do szpitala, a po drodze nałapać do pudełka tyle magicznych dźwięków do porannego „renozansu”, ile im się tylko uda: łapią dźwięki księżyca, świerszczy, bijącego serca, windy, klatki schodowej, głosów, autobusu nocnego, kota, przesypywanych drobniaków. Po drodze do szpitala spotykają całe mnóstwo mniej lub bardziej prawdziwych bajkowych postaci, z którymi prowadzą dyskusje na temat śmierci, choroby, bezdomności i tego, czy plastikowa figurka, jeśli się ją kocha, ma wciąż tylko plastikowe serce i czy kupki robi także z pozbawionego woni plastiku. Tymek z Batmanem oddają wzruszonej mamie wszystkie złapane dźwięki i wracają do domu. Rano cała opowiedziana ojcu historia zdaje się być jedynie dziecięcym snem. Tylko jakim cudem sąsiad znalazł na ulicy zgubionego plastikowego Batmana? 

Kuba Kapral jak zawsze z wdziękiem barwnych pomysłów i zgrabnych dialogów wdziera się w świat dziecięcej wyobraźni, przeplatając świat realny z nierealnym. I oswajając w sposób przystępny dla umysłowości małego człowieka głębokie, trudne życiowe zagadnienia. 

 

Zjazd rodzinny

Autor
Tytuł oryginalny
Reunion
Tłumacz
Rozhin, Klaudyna
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera
Landmark Productions i Galway International Arts Festival, lipiec 2024, w reżyserii autora

Elaine zaprasza całą rodzinę do letniego domku na wyspie u wybrzeży Irlandii, by uczcić pamięć zmarłego męża. Dorosłe już dzieci – Janice, Marilyn i Maurice – zjeżdżają z partnerami do miejsca, gdzie w dzieciństwie spędzali beztroskie wakacje. Niespodziewanie przyjeżdżają także siostra Elaine, Gina, i ojciec Holly, Felix. Ma to być spokojny, rodzinny weekend. Trwają przygotowania do kolacji. Drobne żarty i przekomarzania nie zapowiadają burzy, która ma za chwilę nastąpić. Nawet ujawniane problemy „cięższego kalibru" – rak matki Ciarana, rozstanie Giny z partnerem po 13 latach – zdają się znajdować w gronie bliskich zrozumienie – jak to w rodzinie. Z entuzjazmem przyjęta zostaje wiadomość, że Holly spodziewa się dziecka. Nagłe, niezapowiedziane pojawienie się byłego partnera Marilyn, Aonghusa, uruchamia nieoczekiwanie lawinę szczerości, która, konfliktując rodzeństwo, pary, rodziców z dziećmi, rozpętuje istne piekło. Na światło dzienne wychodzą wstydliwe, bolesne, nieakceptowalne prawdy, demaskując zakłamanie i burząc pielęgnowany skwapliwie mit o potędze relacji rodzinnych. 

Zgrabnie skonstruowany, stopniujący napięcie i niepozbawiony humoru dramat O’Rowe’a wpisuje się w tradycję sztuk, w których niewinne spotkanie przy kolacji przeradza się w walkę na śmierć i życie (Kto się boi Virginii Wolf, Bóg Mordu, Spóźnione odwiedziny, Całe życie, Sierpień itd.). Bezpośrednio jednak zdaje się być inspirowany święcącą na polskich scenach triumfy sztuką Thomasa Vinterberga Uroczystość (Festen).

       ***** The Arts Review
       ***** The Irish Times
       ***** The Irish Examiner
       *** The Guardian

Linki do recenzji:

Kleks. Szkoła wyobraźni

Gatunek sztuki
Dla dzieci
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
10 aktorów dowolnej płci

Sztuka zaczyna się od gorzkich wspomnień grupy dorosłych o tym, jak to nic w ich dziecięcej przeszłości nie było takie, jak trzeba. Wypowiadają litanię skarg na swoje uciążliwe życie w świecie upomnień, ograniczeń i dokuczliwości. Ten ponury wielogłos przerywa Pan Kleks. Proponuje im podróż w przestrzeni i czasie do świata, w którym wszystko jest możliwe i panuje absolutna wolność, a nauka jest czystą przyjemnością – do Akademii Pana Kleksa. W tym świecie można mieć skrzydła lub płetwy, a za sprawą konsumpcji piegów sporządzonych z samych kolorów i smaków można zmaleć albo urosnąć. Tu nie panują żadne zasady. Każdy może opowiadać dowolne historie. Ten świat otoczony jest murem z wieloma furtkami, które prowadzą do innych bajek. Zabrakło zapałek? Proszę bardzo: można skoczyć do Andersena i pożyczyć pudełko od jego zziębniętej bohaterki. Wstęp do furtek ma co prawda tylko Adaś Niezgódka, ale przecież przy odrobinie wysiłku każdy może stać się Niezgódką, a nawet, gdy na chwilę zabraknie Kleksa, wszyscy bez trudu stają się Kleksem. A jeśli wydarzenia przybierają niepokojący kierunek, od głosowania widowni zależy, czy pauzujemy dany wątek (by np. Dziewczynka z Zapałkami nie zamarzła), czy bajka może dalej toczyć się swoim torem. Na scenie pojawia się szereg baśniowych postaci, jak groźne Wilki czy Książę zamieniony w Szpaka, który wypowiada jedynie końcówki wyrazów. W tym świecie wszystko jest możliwe, dopóki działa wyobraźnia. W samo południe jednak pojawia się nowy uczeń, robot Alojzy, który uważa, że wyobraźnia to „błąd w systemie” i w życiu można kierować się wyłącznie logiką, stosując żelazne reguły. Kto wygra w tej konfrontacji? Tabliczka mnożenia – logika czy farby – „magia bez instrukcji”?
Trzymajmy kciuki, by świat emocji i wyobraźni nie został pokonany bez reszty przez bezduszną logikę Alojzego, który nieodparcie kojarzy się z wszechobecną dziś sztuczną inteligencją.

Biesiada u Trymalchiona

Tłumacz
Wysocki, Leszek
Gatunek sztuki
Tragikomedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
tragifarsa obyczajowa z elementami groteski, pastiszu;
na motywach "Satyrykonu" Petroniusza

Wyobraźcie sobie Rzym. Ale nie ten z marmuru, tylko z gliny. Lejące się wino, tłuste dziki, podrabiane uczucia, śmiech tam, gdzie powinien rozlec się krzyk. Biesiada u Trymalhiona to pełnokrwista, piekąca groteska o społeczeństwie stojącym na skraju przepaści. W centrum tej opowieści stoi Trymalchion – wyzwoleniec-milioner, który zamiast duszy ma wykałaczkę, a zamiast honoru – fular z kutasikami. Jego dom staje się sceną dla karczemnej orgii smaku, kiczu, przemocy i pychy, gdzie w rytm kolejnych kwadransów (odliczanych przez niewolnicę-kukułkę) spadają maski – i z ludzi, i z cywilizacji. Każda kolejna potrawa to symbol – zdegradowany mit. Pieczony dzik rodzi efeba. Śledź bez ogona staje się „szpiegiem bez końca”. Sztuka schodzi do kuchni, z kuchni do kloaki.

W tle – grzmi Wezuwiusz. Dosłownie. W tym spektaklu, wzorem Petroniusza, obserwujemy agonię świata – zblazowanego, przerośniętego, zakochanego w sobie. I właśnie w tej agonii autor (czy to on, czy historia sama) znajduje niezwykłą energię sceniczną: kicz staje się katharsis. Bełkot staje się poezją. A groteska – gorzką prawdą o nas samych.

W warstwie formalnej tekst łączy klasyczny rzymski pastisz z kabaretową ironią, brutalną mową ulicy i muzycznymi wstawkami o zaskakującej głębi. Całość kończy się songiem Jacka Kaczmarskiego Pompeja, który spina spektakl niczym elegia – postmodernistyczne requiem dla kultury Zachodu. Pies szczekał – nikt go nie spuścił z łańcucha.
Śmiejemy się. A potem już tylko popiół.

Chmurne dni, słoneczne dni

Tytuł oryginalny
Something Cloudy, Something Clear
Tłumacz
Woźniak, Daniel M.
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera
The Bouwerie Lane Theatre, Nowy Jork, reż. Eve Adamson, 1981

Jest lato, rok 1940. W niewielkiej chacie na plaży Cape Cod w pobliżu Provincetown osamotniony nieco i sfrustrowany młody dramatopisarz tworzy sztukę, która ma być jego debiutem na Broadwayu i na którą z niecierpliwością czekają jego producenci. Niezbędne mu do życia wyposażenie chaty stanowią maszyna do pisania, patefon i duża ilość alkoholu. August miota się między dotkliwym brakiem pieniędzy a silną potrzebą niezależności, starając się w jak najmniejszym stopniu ulegać naciskom swoich chlebodawców. Kiedy na plaży pojawi się rozkapryszona nieco, ale charyzmatyczna Clare i jej olśniewający zmysłowym tańcem domniemany brat Kit, August po raz pierwszy znajdzie coś, na czym zdoła skupić się w równym stopniu co na swojej sztuce. Z pozoru wszystko wydaje się czystym pięknem, beztroską, zabawą. Pierwsze miłosne spełnienie Augusta zafascynowanego młodym tancerzem ma smak rumu i zapach piaszczystego wiatru. Kit nie odwzajemnia uczucia, ale z jakichś powodów zdaje się być mocno zaangażowany w tę chwilową relację. Wszystko jest intensywne, choć lekkie i niezobowiązujące jak ich wspólne błyskotliwe dyskusje na temat sztuki. Lecz gdy po chwili orientujemy się, że opowieść jest retrospektywą, że oglądamy obraz przefiltrowany przez umysł pisarza, który wspomina tamto być może najważniejsze lato, lato pierwszej miłości, pierwszego homoseksualnego spełnienia, obraz nabiera nuty boleśnie nostalgicznej. Z  perspektywy 40 lat, które minęły od tamtego spotkania,  wiadomo już, że Kit chorował wtedy na zaawansowane stadium raka mózgu, Clare, nie będąc wcale jego siostrą, pozostawała w płatnym związku z miejscowym gangsterem, borykając się z cukrzycą. 

Nostalgiczność Chmurnych dni oddziałuje tym silniej, gdy wiemy, że sztuka jest autobiograficzna i opowiada o lecie w 1940 roku, kiedy Williams spotkał na plaży Cape Cod ukrywającego się przed wojskiem kanadyjskiego tancerza Kita, swoją pierwszą miłość. 
 

Infernet

Gatunek sztuki
Kryminał
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Miejsce akcji
willa z tarasem na odludziu

Grupa osób uzależnionych od Internetu – Nikola i jej kochanek Bruno, małżeństwo Melania i Konstanty, emerytka Magda i nerd Izydor – zostaje przywieziona do samotnej willi w lesie na odwyk od sieci, zorganizowany przez tajemniczą firmę o nazwie „INFERNET”. Kierowca Mikołaj odjeżdża, zostawiając ich na pustkowiu i bez możliwości kontaktu ze światem. Zapewnia, że wkrótce dotrze ich trener, któremu coś wypadło. Kiedy jednak trener się nie pojawia, frustracja zaczyna narastać. W dodatku Konstanty znajduje zwłoki żony, co wygląda na samobójstwo przy pomocy trucizny. Ale gdy okazuje się, że również Izydor nie żyje, staje się jasne, że chodzi o morderstwo. Tylko czy winny jest ktoś z nich, czy obcy, który mógł ukryć się w willi? Postanawiają przeszukać budynek. Bruno i Nikola udają się na piętro. Po chwili dobiega stamtąd krzyk – Bruno nie żyje. Dziewczyna stanowczo zaprzecza, że miała z tym coś wspólnego. Napięcie sięga zenitu, a pozostała przy życiu trójka – Nikola, Magda i Konstanty – zaczyna wpadać w paranoję, podejrzewając siebie nawzajem. Niespodziewanie do willi przybywa śledczy Maks. Okazuje się, że policja wiedziała o podejrzanych rzeczach, które już wcześniej miały tu miejsce. Podczas prowadzonego przez Maksa dochodzenia umiera Konstanty i wychodzi na jaw, że wszyscy denaci wypili wodę mineralną – zapewne zatrutą. Ale kto to zrobił i dlaczego? Maks idzie na piętro zabezpieczyć dowody, a wracając, spada ze schodów. Teraz na placu boju zostają Nikola z Magdą i zaczynają prowadzić własne śledztwo.

Infernet Anny Burzyńskiej oferuje niespodziewane zwroty akcji oraz wciągające zagadki kryminalne. Atmosferę przepełnia napięcie i groza, jednak tekst napisany potocznym, chwilami wręcz slangowym językiem, nie jest pozbawiony komicznych sytuacji. Sztuka porusza współcześnie istotny temat uzależnień od Internetu, a także coraz powszechniejszych cyfrowych przestępstw.

Fatalista

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera polska
13 lutego 2021, Teatr Dramatyczny, Warszawa, reż. Wojciech Urbański

Warszawa lata 30-te XX w. Małżeństwo syna rabina i córki żydowskiego kupca jak co tydzień zasiada do szabasowej kolacji. Tym razem jednak, nie dość, że Beniamin wrócił z pracy spóźniony i nie chce tknąć rosołu – choć powinien być głodny – to na jego kołnierzyku Lea znajduje ślady szminki. Dzieci zostają wysłane na dwór, a para wykłada karty na stół i przystępuje do porachunków małżeńskich. Beniamin ma, jak się okazuje, nie jeden romans, a dwa: oprócz Goldbergowej, u której chwilę wcześniej najadł się zupy, bywa również u komunistki Dory, z którą ma córkę o znaczącym imieniu Aurora. Lea nie pozostaje mu jednak dłużna: sama przyznaje, że spotyka się raz z Poetą (w którym rozpoznać można postać Jana Lechonia), a raz z pewnym wąsatym Ułanem.

Wypominanie, przekomarzanie się i usprawiedliwianie przenika tu prowadzona pół żartem, pół serio filozoficzna dysputa między fatalizmem – a więc wiarą w przeznaczenie – reprezentowanym przez Beniamina (umywającego tym samym ręce od wszelkich swoich przewinień), a woluntaryzmem – wiarą w wolną wolę – za którym opowiada się niespełniona artystyczna dusza Lei. W pierwszej części tekstu Słobodzianka dającej wrażenie “dobrze skrojonej” romantycznej komedii, spór przeznaczenia i wolnej woli może widzowi wydać się niczym więcej, jak sprytnym zabiegiem autora, podsycającego tym sposobem i tak już błyskotliwie prowadzone dialogi.  Podobnie we wspomnieniach z młodości małżonków: fatalizm Beniamina to tylko sposób na zaimponowanie pięknej Lei. I na tym w pierwszej wersji tekstu z 2019 r. utwór się kończy. Zainspirowany jednak opowiadaniem Isaaca Bashevisa Singera Słobodzianek dopisał dalszą część akcji, drastycznie zmieniając charakter utworu.

Rzecz dzieje się przecież w 1938 r., kiedy strach przed wojną był już czymś w pełni uzasadnionym. Kilka dni po kłótni małżonków do ich domu wpada Ułan, proponując wspólną ucieczkę do Rzymu. Niedługo potem przychodzi Dora, w nadziei, że Lea weźmie pod opiekę Aurorę, kiedy ona w Moskwie zabiegać będzie o uwolnienie przyjaciela. Poeta przyjdzie tylko się pożegnać - ucieka do Paryża. Dalej Słobodzianek przenosi widzów do 1945 r. i zniszczonej doszczętnie Warszawy. Dom Lei i Beniamina w cudowny sposób ocalał, jednak z całej rodziny przeżył tylko tytułowy Fatalista.

I tak niewinny i całkiem zabawny wcześniej spór między przeznaczeniem a wolną wolą, w kontekście wojny i Zagłady wybrzmiewa teraz gorzko i przejmująco. Słobodzianek nie próbuje jednak go rozstrzygnąć. Z jednej strony można powiedzieć, że autor zadaje pytanie o to, jak w przeznaczeniu mogą zawierać się tak potworne wydarzenia. Z drugiej, Fatalista zdaje się mówić, że konflikt między wolą jednostki a historią zawsze wygrywa ta druga. Mimo to Beniamin w finałowej scenie odkłada rewolwer, którym planował się zastrzelić. Ostatnie słowo ma więc nie tyle filozofia, ile życie, które koniec końców nie daje się zmieścić w tej czy innej formułce.

Ja, bałwan

Gatunek sztuki
Dla dzieci
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka rekomendowana dla dzieci od 7 lat
Szczegóły obsady
do realizacji w planie żywym, lalkowym oraz mieszanym; w przypadku realizacji w teatrze formy może zostać zagrana w mniejszej obsadzie
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
lodówka, salon fryzjerski, salad bar, plaża nad morzem
Prapremiera polska
19.06.2016, Teatr „Baj Pomorski” w Toruniu, reż. Zbigniew Lisowski

Marchewka (płci męskiej) zostaje wyjęty przez dzieci z lodówki i wykorzystany jako nos zrobionego przez nich dopiero co Bałwana. Tym samym zostaje również uratowany cudem przed śmiercią w rosole. Marchewka nie podejrzewa nawet, jak bardzo odmieni to jego życie. Spotkanie z Bałwanem, który istnieje od dwóch godzin, zadaje masę ciekawskich pytań, a do tego ma jeszcze całkiem niezłe (choć nieraz irytujące) poczucie humoru sprawia, że dotychczas dość samotny i głównie przesiadujący w salad barze Marchewka wyrusza z nowym znajomym w podróż… w poszukiwaniu sensu życia. Podczas tej drogi będą się od siebie nawzajem uczyć i coraz bardziej do siebie zbliżać, aż w końcu nawiąże się między nimi prawdziwa więź, która nazywa się: przyjaźń. 

Sztuka Maliny Prześlugi to wspaniała propozycja tekstu dla dzieci od siedmiu lat. Autorka konstruuje opowieść o dwóch pozornie niepasujących do siebie i zupełnie różnych istotach, którym pod wpływem wspólnych doświadczeń – uratowania życia Gołębicy, niesamowitej nauki lotu, a także przeżytego razem nad morzem końca świata – zaczyna na sobie naprawdę zależeć. Do tego stopnia, że gdy zacznie robić się coraz cieplej i termometr zacznie pokazywać plusową temperaturę, Marchewka będzie gotów wrócić nawet z Bałwanem do lodówki, aby kosztem własnego życia uratować swojego najlepszego przyjaciela. Całe szczęście, że z pomocą innych być może znajdzie się inne rozwiązanie i nikt nie będzie musiał wcale umierać, a Marchewka i Bałwan będą mogli dalej zgłębiać sens życia, nawet jeśli w tym celu będą musieli skorzystać z nowych umiejętności i polecieć hen hen daleko… aż na Biegun Północny.

Handlarz twarzy

Gatunek sztuki
Dla dzieci
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka w 2017 roku otrzymała wyróżnienie w Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży organizowanym przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu
Szczegóły obsady
sztuka z użyciem masek oraz żywego planu
Czas akcji
przyszłość
Miejsce akcji
pokój i dom Matyldy, szkoła

Matylda jest inna niż wszyscy. W przeciwieństwie do swoich rodziców, a także koleżanek i kolegów z klasy, nie nosi na twarzy białej maski, przez co w szkole jest szykanowana i wyśmiewana. Zresztą przez własnych rodziców nie jest traktowana lepiej. Dziewczynki od innych nie odróżnia jednak tylko wyłącznie brak maski. Matylda jest niezwykle wrażliwa i empatyczna. Nie jest w stanie milcząco przyglądać się, kiedy jej szkolnemu przyjacielowi, Jankowi, będącemu typowym kozłem ofiarnym, dzieje się na jej oczach krzywda. Rzeczywistością, w której żyje, rządzi przemoc oraz pogarda i takich właśnie wartości uczona jest zarówno w szkole, jak i w swoim domu. Jej naturalność oraz wrażliwość są uznawane za słabość i powód do wstydu. Dlatego rodzice robią wszystko, aby przystosować Matyldę do zasad społeczeństwa. W tym celu są gotowi zamówić dla niej najlepszą i najdroższą maskę u samego mistrza Gaspaniego. Dziewczynka od zawsze doświadczająca kpin i żartów, w naturalny sposób cieszy się z perspektywy dostania swojej pierwszej, pięknej, nowej maski. Jednak wszystko może się jeszcze zmienić, kiedy pozna pewnego Szczura i jego milczącą lalkę Betsie. Czy nowo nawiązana przyjaźń uratuje Matyldę przed utratą jej prawdziwej twarzy? Tego dowiecie się z lektury tej sztuki!

Handlarz twarzy to świetna propozycja spektaklu dla starszych dzieci i młodszej młodzieży (od 10 lat wzwyż). Paweł Sarbinowski umiejętnie konstruuje fabułę wykrzywioną i pozornie oderwaną od naszej rzeczywistość. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że zbudowany przez niego świat w istocie spełnia rolę krzywego zwierciadła dla świata, w jakim współcześnie żyjemy. Doprowadzona do karykaturalnych rozmiarów sztuczność ludzi, ukrywających swoje prawdziwe emocje za maskami, a także kultywowana przez nich pogarda dla drugiego człowieka, mogą podziałać niczym prawdziwe sole trzeźwiące i dzięki temu uwrażliwić młodych widzów na to, co w życiu jest naprawdę ważne. Być może śledząc losy Matyldy poczują, że tak samo jak ona nie mają powodu, by się siebie wstydzić, i że nie muszą być i wyglądać tak jak inni, bo tylko autentyczność zapewni im szczere i budujące relacje.

 

 

 

 

 

 

Powołani

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
+ statyści, rezydenci domu, starzy księża
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
dom odosobnienia dla duchownych, obszerny wspólny pokój

Teodor to ksiądz profesor, rezydent tak zwanego domu odosobnienia dla duchownych, do którego trafił na skutek swojego uzależnienia od alkoholu. Pewnego poranka, po jego porannym biegu, dociera do niego informacja o przybyciu do parafii samego Arcybiskupa, jego dawnego kolegi z seminarium, a także byłego współpracownika z Kurii, który wspiął się po szczeblach kościelnej kariery dzięki kryciu kapłanów, dopuszczających się przemocy seksualnej na klerykach i ministrantach. Teodor dowiaduje się, że Arcybiskupowi grozi w końcu kara za popełnione czyny i dlatego właśnie zdecydował się przyjechać i błagać o pomoc swojego dawnego kolegę. Ich spotkanie przerywa wiadomość o innym rezydencie, specjaliście od pisania płomiennych kazań, księdzu Janie, który jak się okazuje, wieczorem molestował w krzakach ministranta. Oburzeni rodzice przyszli rano na skargę do proboszcza, ale ksiądz zniknął. Arcybiskup postanawia więc w cyniczny sposób wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść, otwarcie piętnując zachowanie kapłana i nakazując jego aresztowanie przez policję.

Powołani to dramat o najbardziej aktualnych i palących problemach kościoła katolickiego w Polsce. Stanisław Brejdygant niczym w soczewce przygląda się zakłamanej społeczności księży. Niepodważalnym walorem sztuki jest fakt, iż autor nie skupia się tylko i wyłącznie na  oczywistych grzechach kapłanów (znanych nam wszystkim bardzo dobrze z prasy i telewizji), ale również stara się opowiedzieć o przemocy, jakiej ci kiedyś młodzi mężczyźni doświadczyli przekraczając próg seminarium i tym samym wchodząc w kościelne struktury. Dzięki temu otrzymujemy dostęp do niekoniecznie znanej nam wszystkim historii. Sztuka Stanisława Brejdyganta to dramat o utracie wiary nie tyle w samego Boga, ale w kościół katolicki. Bo jak można wierzyć w instytucję, która chroni sprawców przemocy seksualnej, a jednocześnie rości sobie prawo do piętnowania młodej, niewinnej i zakochanej dziewczyny, będącej w ciąży bez ślubu.