język polskijęzyk angielski

2

Exil-Eksil

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
+ epizodyczne role oraz głosy, paki, paczki, pudła, graty i inne życiowe rupiecie
Czas akcji
nieokreślony
Miejsce akcji
pomieszczenie zawalone pudłami, szpulami i innymi tego typu rupieciami

Sztuka Exil-Eksil Iwony Mickiewicz napisana została jako dwugłos dwóch bezimiennych postaci: Osoby 1 oraz Osoby 2. W tekście pojawiają się również epizodyczne role, ale główna myśl sztuki toczy się wokół tych dwóch bezimiennych towarzyszy, którzy ani na chwilę nie zatrzymują się w prowadzonym przez siebie dialogu. Zdają się więc być w pewnym sensie skazani na siebie, co w naturalny sposób może skojarzyć się czytelnikowi z utworami Samuela Becketta. To zresztą nie jedyne tego typu skojarzenie, jakie może nasunąć się podczas lektury. Żyjąca i pracująca w Berlinie pisarka i poetka skupia się - podobnie jak kiedyś Beckett, ale również inni twórcy teatru absurdu (choćby Ionesco czy na gruncie polskiej literatury Mrożek) - na samym akcie mowy i wykorzystywanym w tym celu języku. Jego znaczeniach, możliwościach i ograniczeniach. Autorka bawi się słownymi asocjacjami i brzmieniami.

Tytułowe słowo „exil” w języku niemieckim oznacza emigrację, wygnanie, uchodźstwo. Sztuka dramatyczna w ujęciu Iwony Mickiewicz staje się więc przestrzenią namysłu nad kondycją bohaterów, którzy przebywają na geograficznej, ale być może również wewnętrznej i - w związku z tym - językowej emigracji. Wyjęci spoza kontekstu, którym nasiąkli w latach dzieciństwa, w swoich rozmowach wspominają z rozrzewnieniem tradycyjny krupnik, różne przepisy na chłodnik (litewski i domowy babci), uszka z grzybami, białą kiełbasę, a nawet fasolę Piękny Jaś. Jednak odległy „kraj lat dziecinnych” wiąże się również dla nich z edukacją, nauką alfabetu, zasad gramatycznych, a co za tym idzie wtłaczaniem w językowe formy, które z jednej strony umożliwiają komunikację członków wewnątrz tej samej narodowej grupy, ale z drugiej strony oddzielają ich od innych i zamykają w pewnych zastanych kodach, normach i wyobrażeniach. Tytułowy „exil”, na który planuje się wybrać jeden z bohaterów, wraz z używanym tam ponoć językiem „exilowskim”, jawi się więc w oddali niewyraźnie jako ucieczka od geograficznych i językowych granic, jakie dotychczas znaliśmy. Exil-Eksil jest więc w założeniu autorki opowieścią o wolności. Pytanie tylko, dokąd nas ona zaprowadzi? Zainteresowanych odpowiedzią na to pytanie zapraszamy do lektury sztuki.

„Najbardziej podoba mi się to, że natychmiastowe skojarzenia wprowadzone przez tytuł wcale się nie zrealizują, że temat emigracyjny zostanie zrealizowany w tak nieoczywisty, uniwersalny (to może być opowieść o bardzo różnych epokach i miejscach) sposób. Że język będzie stopniowo gęstnieć, że jego początkowa chłodna abstrakcyjność będzie najpierw nabierać dwuznaczności, odsłaniać fragmentami symboliczne drugie dno, a potem już zacznie się nasycać przejmującym realistycznym konkretem. Ale jak nam się wydaje, że znamy reguły gry, to czeka nas jeszcze kilka niespodzianek. 

Potraktowanie przedmiotów, rzeczy, materialność tego świata jest bardzo przejmująca.

Metarefleksja nad językiem – od baśni po reklamę, różne sposoby "przykładania" języka do życia, doświadczeń, aktualnej sytuacji oraz wątek "ortograficzno-składniowy" jako poziom niejako metajęzykowy.

Napięcie między tożsamością (każdą –  kulturową, językową, religijną, narodową, itp.) jako czymś teatralnym, wykreowanym, zmiennym, a czymś immanentnym, wrośniętym w ciało.

Bardzo to ciekawy dramat, inny niż te Pani sztuki, które dotychczas czytałam”.

Anna R. Burzyńska

Komedia z dreszczykiem

Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
Komedia kryminalna

Do bajkowej posiadłości nad jeziorem w swoją trzydziestą rocznicę ślubu przyjeżdża scenarzysta popularnych seriali Konrad. Ani mu jednak w głowie spędzać ten wieczór z małżonką. Od podstarzałej gwiazdy filmowej o dźwięcznym imieniu Izabella stanowczo woli młodą seksbombę Blankę. Marzenia o namiętnym zbliżeniu rozwieje jednak nieoczekiwane, tragiczne zdarzenie. Wypadek? Samobójstwo? Czy aby nie morderstwo? Tę zagadkę spróbuje rozwiązać niestrudzony Inspektor Policji. Choć jednak dwoi się i troi, bohaterowie nie ułatwiają mu zadania. Utrudnia je też ukryty w trzcinach duch i nieodstępujące go na krok hipochondryczne medium – bliźniacza siostra Inspektora Józefina. Co z tego wszystkiego wyniknie? Będą państwo zdziwieni. Ta pełna humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji Komedia z dreszczykiem trzyma w napięciu i zaskakuje do samego końca. Zanurzmy się w świat celebrytów, intryg, zdrad, tajemnic i duchów.

 

 

 

 

Gość w dom

Autor
Tytuł oryginalny
The house of correction
Tłumacz
Plisz-Góral, Bogusława
Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
„The House Of Correction“ został nagrodzony jako najlepsza nowa sztuka na festiwalu w Edynburgu w 1996 roku

Niezawodny oryginalny mix gatunkowy, niepowtarzalny w swoim klimacie. Pewnego dnia w spokojnym, dostatnim domu Marion i Carla - małżeństwa w średnim wieku, przedstawicieli wyższej klasy średniej (upper middle) - pojawia się niezapowiedziany gość. Każde z małżonków jest przekonane, że Steve to bliski przyjaciel współmałżonka. Steve wyjawia, że w jego życiu wydarzyła się tragedia - zmarła mu żona, a on sam jest bezdomny i w depresji.  Pyta, czy do czasu, kiedy stanie na nogi, może zamieszkać u Marion i Carla. Otrzymuje wsparcie.

Kiedy Steve błyskawicznie się zadomawia, oboje małżonkowie odkrywają, że żadne z nich nigdy wcześniej go nie znało. Nowy lokator zaczyna wprowadzać swoje reguły, absurdalne i przerażające. Małżonkowie stają się więźniami we własnym domu, zaś Steve w piwnicy buduje niespodziankę dla swoich gospodarzy. Okazuje się, że prawdziwym motywem Steve'a jest zemsta: uważa on, że Carl jest winien śmierci jego żony. W obliczu zagrożenia małżonkowie pokazują swoje inne, na co dzień skrywane twarze: jedno jest gotowe poświęcić życie drugiego dla własnego ocalenia. Nadchodzi chwila ostatecznej rozgrywki. Dom stoi na uboczu, Steve zabrał telefony komórkowe, odciął telefon stacjonarny i wyłączył prąd...
W II akcie - rok później - w tym samym salonie pojawiają się ci, którzy uszli z życiem...

W znakomitej sztuce Locka możemy odnaleźć wiele nie tylko literackich tropów - od Biedermanna i podpalaczy Maxa Frischa po Proces Franza Kafki. Autor bawi się też tradycją gatunku „ghost story“.

Napięcie stopniowane jest według hitchcockowskiej zasady: „Powinno zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.“ Ze sceny na scenę  zostajemy wciągnięci w absurdalny świat wyimaginowanej zbrodni i kary. 
Znakomity materiał dla reżysera, scenografa i aktorów.  Dla widzów - wieczór sensacyjnej rozrywki, z przestrogą i kilkoma ważnymi pytaniami.

Houdini vs Conan Doyle

Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Czas akcji
1922 rok
Miejsce akcji
Nowy Jork
Prapremiera polska
21.01.2022, Teatr Powszechny w Radomiu, reż. Paweł Świątek

Główną osią kameralnej sztuki Mateusza Pakuły jest spotkanie dwóch niezwykłych postaci XX wieku: Harry’ego Houdiniego (iluzjonisty, specjalisty od ucieczek, demaskatora mediów spirytystycznych) oraz Arthura Conana Doyle’a (pisarza, spirytysty, twórcy postaci Sherlocka Holmesa). Mężczyźni spotykają się w Nowym Jorku w 1922 roku. Towarzyszą im ich żony: Bess Houdini (zawodowo również sceniczna asystentka Harry’ego) oraz Jean Conan Doyle (uważana przez Arthura za medium spirytystyczne). Ich spotkanie naznaczone jest na początku podskórnym, a z czasem coraz bardziej otwartym konfliktem pomiędzy tym, co racjonalne a tym, co irracjonalne. W pierwszym odruchu mogłoby się jednak wydawać, że to twórca powieści o Sherlocku Holmesie powinien być zwolennikiem tego, co można pojąć i udowodnić za pomocą ludzkiego rozumu. Paradoksem zarówno tego spotkania, jak i sztuki Mateusza Pakuły jest fakt, że to Harry Houdini, magik i iluzjonista, przepędzający na życzenie chmury i „znikający” słonie, jest wyznawcą wszystkiego, co racjonalne. 

Wraz z rozwojem akcji atmosfera między parami coraz bardziej się zagęszcza. Swoistą kulminacją sztuki staje się moment, w którym przez Jean Conan Doyle zaczyna jakoby przemawiać matka Harry’ego Houdiniego… Magik i iluzjonista nie daje się jednak nabrać i nie potrafi zrozumieć, jak wykształceni ludzie mogą dawać się wciągać w takie „wiry bzdur”, a jego żona Bess seans spirytystyczny wyśmiewa stwierdzeniem: ​​„Winny jest chyba ten cały Platon, nasza rzeczywistość to tylko cień prawdziwej rzeczywistości pierdu pierdu”.

Houdini vs Conan Doyle Mateusza Pakuły to świetnie skonstruowana, realistyczna i szalenie komiczna sztuka na dwóch aktorów i dwie aktorki. Zarówno następujące po sobie sceny utworu, jak i charakterystyczne postaci zbudowane są w taki sposób, że sztuka wciąga w swoją treść i nie pozwala się oderwać ani na chwilę. Autor stawia tu pytanie o funkcję irracjonalnego w naszym życiu i zmusza do refleksji nad wiarą we wszystko to, czego nie da się wytłumaczyć za pomocą rozumu. Na jakie ludzkie potrzeby, tęsknoty i lęki ta wiara odpowiada? I czy faktycznie warto tropić oraz dekonstruować wszelkie niezrozumiałe i niewytłumaczalne tajemnice? Czym w istocie różni się upodobanie do iluzjonistycznych sztuczek od wiary w seanse spirytystyczne, a idąc dalej tym tropem, od wiary w Boga? 

Trudno nie odnieść wrażenia, że ta refleksja w pewien sposób odnosi się również do samego medium teatru oraz wytwarzanej przez niego „iluzyjnej magii”, a co za tym idzie również do teatralnych narzędzi. Pozostaje więc pytanie o to, co zdecydujemy się wybrać. Seans spirytystyczny Arthura Conana Doyle’a czy „znikanie” słonia przez Harry’ego Houdiniego?
 

Wiktoria!

Tytuł oryginalny
Victoire
Tłumacz
Łyko, Martyna
Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
Paryż, mieszkanie Wiktorii i Marcela
Prapremiera
26.01.2017, Teatro Manzoni w Rzymie, reż. Antonello Capodici

Wiktoria i Marcel to mieszkające w Paryżu małżeństwo z dwudziestodwuletnim stażem. Kobieta prowadzi swój własny butik, jest uznaną i odnoszącą sukcesy projektantką mody. Mężczyzna pracuje natomiast jako lekarz kardiolog oraz wykładowca na Akademii Medycznej. Wiktoria i Marcel mają jednego syna, mieszkającego poza Paryżem, dwudziestojednoletniego Simona. Dobrze sytuowane małżeństwo sprawia wrażenie udanego i szczęśliwego związku. Jak się jednak okazuje… tylko do czasu. Pewnego ranka, kiedy Marcel szykuje się do pracy, zaczyna dzwonić jego telefon. Mężczyzna znajduje się akurat w łazience. Kiedy Wiktoria chce mu go zanieść, spostrzega na ekranie zdjęcie młodej kobiety podpisane imieniem Kathy oraz wiadomość „Zaraz będę kochanie”. Zszokowana kobieta z początku nie wie, co zrobić z tym nowym i dość zaskakującym odkryciem, które w sposób okrutny i natychmiastowy burzy jej dotychczasowe wyobrażenie o jej małżeństwie z Marcelem. Dlatego też powstrzymuje się i nie mówi nic mężowi. Kiedy mężczyzna schodzi do swojego gabinetu, mieszczącego się w tym samym budynku, co ich mieszkanie, wydarza się jednak zaskakująca rzecz. Do drzwi ich domu puka Kathy we własnej osobie. Dziewczyna chciała trafić do gabinetu Marcela, jednak zaskakującym zbiegiem okoliczności pomyliła piętra i (nie wiedząc o tym) stanęła oko w oko z jego żoną.

Francuska autorka w swojej sztuce korzysta z typowo komediowych narzędzi i rozwiązań dramaturgicznych. Takich jak na przykład: gromadzenie zaskakujących zbiegów okoliczności, pojawianie się postaci (dziwnym trafem) we właściwym (lub nie) miejscu i czasie czy też gra z zabawnymi, a kłopotliwymi, nieporozumieniami. Dramatopisarka nie zatrzymuje się jednak wyłącznie na komediowym aspekcie swojej sztuki. Komedia Dany Laurent to inteligentna i dobrze napisana opowieść o współczesnej, nowoczesnej kobiecie, która pomimo zdrady nie przestaje kochać męża. Nie chcąc się z nim rozstawać, rozpoczyna z nim i jego kochanką ryzykowną grę, która ma doprowadzić do odzyskania Marcela i pozbycia się z jego życia młodej dziewczyny. Historia nie potoczy się jednak do końca tak, jak zaplanowała…

Banalna historia

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
tekst znalazł się w finale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej w 2021 roku; pierwsza publikacja w zbiorze "Znaki" wydawnictwa PIW
Miejsce akcji
utwór rozgrywa się gdzieś, czyli na przykład nigdzie, ale też w bardzo konkretnych miejscach

Banalna historia Jarosława Jakubowskiego to opowieść o rozpadającym się małżeństwie, które wyrusza w rozstrzygającą podróż „być albo nie być” samochodem po Europie. Nie wiadomo, dokąd ani którędy jadą, wiadomo, że kierują się w stronę „ich wyspy”. Co prawda nigdy dotąd na niej nie byli, ale kto wie, może mogłaby stać się „ich”? Bohaterowie są bezimienni. Autor oznacza ich tylko kolejnymi literami alfabetu: A i B. Mężczyzna (A) jest zagubionym w życiu alkoholikiem, mierzącym się również z nawracającą impotencją. Jego życie zostało zdominowane przez natarczywe myśli o kolejnych butelkach wódki i czasie spędzonym między lodówką a kiblem. W efekcie zarówno jego żona (B), jak i ich dzieci zostały zepchnięte na dalszy plan. Podczas gdy A oddawał się swojemu nałogowi, B zaczęła szukać zwykłej ludzkiej bliskości i życiowego spełnienia gdzie indziej. Najpierw może trochę z nudów zaczęła regularnie (tylko) pisać z C, bardzo szybko jednak ich tekstowe konwersacje przerodziły się w zdecydowanie coś więcej. Choć B nigdy nie przyznała się swojemu mężowi do romansu, to A absolutnie zdaje sobie z niego sprawę i na swój sposób go przeżywa – oddając się masturbacji do wyobrażonych przez niego erotycznych zbliżeń jego żony z tajemniczym i nieobecnym w dramacie C. Jest to jedyna forma seksualnej przyjemności, jaka jest w stanie przynieść ulgę oraz satysfakcję zdradzonemu i pogrążonemu w nałogu mężczyźnie.

Metafizyczno-poetycka sztuka Jarosława Jakubowskiego, która w 2021 roku znalazła się w finale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, opowiada historię pozornie dobrze znaną i „banalną”. Odzierając ją jednak z realistycznych elementów – takich jak imiona czy nazwy miejsc – autor tworzy z niej swego rodzaju parabolę. Uniwersalną opowieść o ludziach, którzy kiedyś związali się „na zawsze”, a teraz po latach zastanawiają się „czy to już koniec”? Jarosław Jakubowski nie sili się jednak na jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. Widzi różne ścieżki, którymi mogłyby się potoczyć dalsze losy A i B. W swojej sztuce pozostawia więc otwarte zakończenie. W warstwie literackiej utwór jest poniekąd inspirowany Krótkimi wywiadami z paskudnymi ludźmi Davida Fostera Wallace’a, a także Procesem Franza Kafki.

Stanisław Lem vs Philip K. Dick

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
w utworze pojawiają się również Głosy: MATKI, FBI, SB, LEGUIN, ŁUKASZA, MATEUSZA oraz jeden bezimienny
Prapremiera polska
23 października 2020, Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie, reż. Mateusz Pakuła
Przekłady
na jęz. angielski (Piotr Krasnowolski)

Co wyniknęłoby ze spotkania dwóch słynnych pisarzy science-fiction – Stanisława Lema i Philipa K. Dicka? Co, gdyby polski wizjoner-racjonalista połączył siły z szaleńczą energią amerykańskiego autora? Wszystko zaczyna się od historii konfliktu wokół polskiego wydania Ubika Philipa K. Dicka w tłumaczeniu Lema. Polski autor nie mógł przekazać amerykańskiemu pisarzowi należnego mu wynagrodzenia inaczej niż w złotówkach, a te były przecież w Stanach Zjednoczonych bezwartościowe... W absurdalnej i zabawnej telefonicznej rozmowie Lem proponuje Dickowi przyjazd do Polski, gdzie ten będzie mógł od razu wydać należne mu pieniądze.

Utwór Pakuły dzieli się na sceny przedstawiające rozwój tego konfliktu oraz poboczne epizody: raz Dick próbuje pożyczyć od Matki pieniądze na przyjazd do Polski, kiedy indziej donosi na Lema do FBI, demaskując go jako rzekomego przywódcę międzynarodowego spisku. Z kolei polski pisarz tu rozmawia z grożącym mu oficerem SB, tam skarży się przez telefon Ursuli K. Le Guin na Dicka. To, z czyjej perspektywy dany epizod jest przedstawiany, pozostaje w celowy sposób niejasne, a subiektywny charakter narracji jest wyraźnie podkreślany.

W Lem vs Dick dochodzi do zderzenia światów i charakterów, ale nie tyle w ramach realistycznie przedstawionej konfrontacji dwóch autorów, ile w wyniku gestu samego Pakuły, który ową konfrontację świadomie naznacza swoją własną wyobraźnią. Fakty beztrosko stoją tu obok zmyślenia, domysły tuż przy prawdzie, chwilami mieszając się ze sobą i uniemożliwiając odróżnienie, kiedy indziej pojawiają się wyraźnie od siebie oddzielone, otwarcie rzucając sobie wyzwanie. Utwór balansuje między drwiną, artystycznym żartem a przemyślaną refleksją na temat literatury, teatru i rzeczywistości, co znajduje swoje odzwierciedlenie w różnorodnym, barwnym języku. Relacja między Dickiem i Lemem służy Pakule do konfrontacji szeregu przeciwieństw czy po prostu radykalnie odmiennych światów: racjonalizmu i szaleństwa, Zachodu i rzeczywistości zza Żelaznej Kurtyny, skalkulowanego pragmatyzmu i narkotycznej maligny. Jednocześnie stawiane tu diagnozy są regularnie przez autora poddawane w wątpliwość, malowane w utworze obrazy są wymazywane jednym pociągnięciem pióra. Gesty te kulminują, kiedy w sztuce pojawia się sam jej autor... jako mózg w słoju funkcjonujący w wirtualnej rzeczywistości. Podobno próbuje pisać sztukę o Dicku, ale mu nie wychodzi, bo cały czas myśli o umierającym ojcu.

Okazuje się więc, że to gra z fikcją, sama artystyczna kreacja i jej relacja z rzeczywistością są głównym przedmiotem zainteresowania Pakuły w tym utworze. Nawarstwiające się i wzajemnie znoszące się narracje, będące w ciągle zmiennej odległości wobec rzeczywistości, to przepis na tyleż wymagający, ile wciągający w swoją strukturę spektakl, w którym autorska ręka pozostaje cały czas widoczna.

Pluton p-brane

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
obsadę można dostosować do innej liczby aktorów
Prapremiera polska
28 października 2018, Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie, reż. Mateusz Pakuła
Przekłady
na jęz. angielski (Piotr Krasnowolski)

Kto pamięta, kiedy w 2006 odebrano Plutonowi status planety? Kto wtedy głośno przeciwko temu protestował, dołączając do chóru miłośników dziewiątej planety? W kim emocje odżyły na nowo, kiedy w 2015 roku sonda New Horizons dostarczyła na Ziemię pierwsze zdjęcia Plutona w wysokiej rozdzielności, a ten okazał się wyjątkowo piękny? Na pewno w Mateuszu Pakule, który w Pluton p-brane przedstawia historię odkrycia Planety X.

„Tak. To będzie historia kosmiczna. To będzie historia, która się wydarzyła i która jednocześnie się raczej nie wydarzyła. To znaczy, owszem, bazuje na biografii, żywi się tak zwanym prawdziwym życiem prawdziwego człowieka, który naprawdę istniał, ale jednocześnie pozwala sobie na wiele zmyśleń” 

– zapowiada na początku sztuki Clyde Tombaugh, odkrywca Plutona. Przed Clyde’m to jednak Percival Lowell był głównym orędownikiem jego istnienia i zaciekłym poszukiwaczem Planety X. Być może pamiętacie go jako autora teorii o istnieniu marsjańskiej cywilizacji, która zainspirowała Wojnę światów Wellsa.
„Historia kosmiczna” Pakuły przedstawia szereg wersji nieprawdopodobnego spotkania ośmieszonego w środowisku naukowym Lowella i rzeczywistego odkrywcy Plutona – Clyde’a. Pakuła nie próbuje jednak przewidzieć prawdopodobnego przebiegu takiego spotkania, w zamian bawiąc się samą jego możliwością w serii błyskotliwych i zabawnych, ocierających się o absurd scenek. Raz Percival niszczy papierowy Układ Słoneczny, który w prezencie przyniósł mu Clyde, narzekając, że ta „chujoza z celulozy” ma niewłaściwe proporcje. Kiedy indziej Percival jest zlęknionym, przypominającym błazna paranoikiem, który zawzięcie udaje, że nie ma go w domu.

Mimo że powagi w historycznej zabawie Pakuły ze świecą szukać, nie jest to bynajmniej zabawa pozbawiona znaczenia. Otóż gdzieś spomiędzy frywolnych żartów, odniesień do popkultury i nauki, ale też listów od Marsjan czy autorskich piosenek wymieszanych z historycznymi faktami wychyla głowę dawno utracone marzenie, którego powidoki możemy oglądać w historii o odkryciu Plutona. Marzenie o odkrywaniu dla samej radości odkrywania, o bezinteresownym poznaniu. A może i (przynajmniej odrobinę) o zatarciu granic między sztuką a nauką. Straciliśmy zdolność do zachwytu nad wszechświatem, zdaje się mówić Pakuła. Sam jednak z pewnością jej nie utracił, czego świadectwem jest finałowy monolog Clyde’a, w którym opowieść o czarnych dziurach, bilionach galaktyk i tryliardach gwiazd zamiast w nudną lekcję układa się w porywający apel – więcej opowieści właśnie! Bo tylko one są w stanie nadać sens bezmiarowi kosmosu.

Minuta ciszy albo kilka wersji prawdy

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Miejsce akcji
miejsce popełnionego czynu

Teresa i Tomasz oraz Karina i Konrad, rodzice tragicznie zmarłych licealistów – Filipa i Karola – spotykają się w miejscu zdarzenia w pierwszą rocznicę ich śmierci. Pragną uczcić pamięć synów minutą ciszy, lecz emocje i wzajemne animozje szybko biorą górę, a samo spotkanie przeradza się w najtrudniejszą w ich życiu rozmowę: w wiwisekcję ich relacji rodzinnych i małżeńskich, a także ich własną kontynuację dochodzenia, które zostało  zdecydowanie przedwcześnie zaniechane przez policję. 

Wedle oficjalnej wersji, śmierć chłopców nastąpiła w wyniku samobójstwa rozszerzonego. Filip (syn Teresy i Tomasza), którego ze względu na ekscentryczny wygląd uznawano w szkole za geja, zadźgał nożem Karola (syna Kariny i Konrada) z powodu nieodwzajemnionego uczucia, po czym sam się zabił. Policji i prokuraturze pasowało zrzucenie całej winy na Filipa, z czym jego rodzice nie mogą się do dzisiaj pogodzić. Pragną dojść prawdy i oczyścić z zarzutów swojego syna. Nie wierzą również w jego samobójstwo. Rodzice Karola – którzy uznają za prawdziwą oficjalną wersję – oczekują natomiast, że zostaną w końcu przeproszeni za zbrodnię Filipa. Konflikt obu par lawinowo narasta. Przy okazji - i trochę niechcący - wychodzą na jaw liczne kłamstwa i starannie dotąd skrywane, niewygodne tajemnice. Okazuje się bowiem, że w rzeczywistości zdarzenia mogły mieć zupełnie inny obrót niż ustalono… Co jednak zrobią teraz z tą prawdą rodzice chłopców? Wraz z rozwojem sztuki wcale nie będą już tacy chętni do jej ujawnienia...

Atrakcyjna dla widza formuła śledztwa ma na celu wciągnięcie go w dynamiczną i bogatą w liczne zwroty akcji opowieść. Trzymająca do końca w napięciu sztuka Anny Burzyńskiej zwraca uwagę również na istotne pod względem społecznym kwestie. Z jednej strony na to, że prawda nie zawsze jest taka, jak nam się na pierwszy rzut oka wydaje, a z drugiej na szerzącą się w Polsce agresję wobec inności oraz na trudną sytuację młodych ludzi o odmiennej orientacji seksualnej, pozbawionych wsparcia i doświadczających przemocy, zarówno od swoich najbliższych, jak i w grupach rówieśniczych. 

Bez prawdy

Tytuł oryginalny
Transparency
Tłumacz
Rozhin, Klaudyna
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
małe miasteczko położone na skraju lasu
Prapremiera
26.09.2009, Ransom Theatre Company, Old Museum Arts Centre Theatre w Belfaście, reż. Rachel O'Riordan

Simon i Jessica są małżeństwem. Simon pracuje w Lasach Państwowych, a jego żona w miejscowym szpitalu jako technik radiologii. Poznali się, kiedy mężczyzna złamał rękę i trafił do niej na prześwietlenie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. On nie mógł oderwać wzroku od jej długich nóg i jedwabistych włosów, a ona, zanim go jeszcze poznała, już zakochała się w jego pięknie brzmiącym nazwisku: Lansdowne. Kto by mógł podejrzewać, że właśnie to nazwisko i pragnienie Jessiki, by nosiły je ich dzieci, stanie się zarzewiem rodzącego się między nimi konfliktu… Z czasem wyjdzie na jaw, że Simon nigdy nie był ze swoją żoną do końca szczery. Jako dziesięciolatek uczestniczył w grupowym morderstwie dwuletniego chłopca, na skutek czego trafił do poprawczaka, a potem otrzymał nowe imię i nazwisko i rozpoczął pracę w Lasach Państwowych. Jessica nie wie również, że jej mąż ze względu na morderstwo dziecka ma zakaz zbliżania się do dzieci. Tajemnice Simona z czasem zaczynają małżeństwu coraz bardziej ciążyć. Jessica podejrzewa go nawet o romans, gdy okazuje się, że jego partnerem do squasha nie jest mężczyzna (jak zakładała), ale kobieta. Nie wie bowiem, że Andy jest psycholożką, z którą Simon musi spotykać się regularnie w ramach programu resocjalizacji.

Bez prawdy (Transparency) australijsko-brytyjskiej pisarki Suzie Miller to wciągający dramat psychologiczny, w którym krok po kroku, niczym po nitce do kłębka docieramy do skrywanej przez lata prawdy. Nagradzana na świecie autorka, znana przede wszystkim z cieszącej się międzynarodowym sukcesem sztuki Prima Facie, w subtelny sposób buduje rosnące napięcie pomiędzy małżonkami. Miller w swojej sztuce stawia z jednej strony pytanie o to, na ile możemy być pewni, że naprawdę znamy człowieka, z którym żyjemy, a z drugiej, czy jesteśmy w stanie wybaczyć mu jego przeszłość. Czy zmiana jest możliwa? Czy jeden czyn na zawsze przekreśla życie człowieka? Dramatopisarka nie formułuje jednak łatwych tez i rozwiązań. Sami musimy się nad nimi zastanowić i – jeśli będziemy w stanie – odpowiedzieć.