język polskijęzyk angielski

3

Dom z brukselki

Autor
Tytuł oryginalny
Elephants
Tłumacz
Rozhin, Klaudyna
Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
czarna komedia
Prapremiera
grudzień 2014, Hampstead Theatre London, reż. Tamara Harvey

Jest Wigilia: choinka już udekorowana, prezenty zapakowane, a świąteczny jadłospis zwiastuje prawdziwą ucztę. Typowi przedstawiciele brytyjskiej klasy średniej, Richard i Sally, czekają już tylko na Daisy (ich córkę) i parę przyjaciół: Dicka z Valerie. Wielkim nieobecnym będzie jednak niedawno zmarły brat Daisy, Chris. Na szczęście Sally postanowiła zaprosić… jego byłą dziewczynę, Lizzy. Te święta będą inne, jak postanawia Sally: nie będzie rodzinnych kłótni, afer i ekscesów, a wszyscy w zgodzie poddadzą się świątecznej atmosferze… prawda? Jeszcze zanim pojawią się pierwsi goście, plany zaburzy e-mail od Daisy, która używając zaczerpniętego prosto z psychoterapii języka chce ustalić „zasady i granice” bożonarodzeniowego spotkania. Richard, żeby ostudzić emocje, już teraz sięga po drinka – obowiązują go przecież zwiększone „świąteczne limity”. Tymczasem Pan Biszkopcik, malutki, przygarnięty niedawno przez gospodarzy kociak, złowrogo syczy ze swojego transportera na wszystkich dookoła, zwiastując rychłą towarzyską katastrofę.

Maski spadną głównie za sprawą przeżywającej wciąż śmierć brata (i własną próbę samobójczą) Daisy. Kiedy ta orientuje się, że na liście gości jest Lizzy, uznaje, że tego już za wiele i nie zamierza dłużej bawić się w tę świąteczną sielankę mającą przykryć wciąż żywą żałobę. Choć bezustannie powtarza pod nosem wyuczoną na terapii mantrę „RAZ – DWA – TRZY – SPOKÓJ”, uprzejmą konwencję świątecznego spotkania od teraz zastąpią jej szczere do bólu, zjadliwe tyrady i prowokacje. Na jaw wyjdą skrywane głęboko sekrety i niewygodne prawdy, a wszystko to w atmosferze coraz intensywniejszego ekscesu. Napiętej sytuacji nie pomaga fakt, że do końca świąt goście są w zasadzie na siebie skazani – autobusy w okresie świątecznym nie kursują.

Dom z brukselki to solidna dawka dramatu rodzinnego, ale i ostrego, czarnego humoru – znajdą się nawet elementy realizmu magicznego! Świetnie napisane postaci, zręczne operowanie dramatycznymi konwencjami, dynamiczne dialogi, żywy, autentyczny język i zaskakujące zwroty akcji sprawiają, że sztuka Heiney to tyleż emocjonalny rollercoaster, ile najwyższej próby rozrywka. To jednak nie tylko demaskacja obłudnej klasy średniej, ale świąteczna opowieść pełną gębą – wszak gdzieś wśród kłamstw i rodzinnych koszmarów wciąż tli się autentyczna więź…

Kto otruł kota…?

Tytuł oryginalny
The Murder Room
Tłumacz
Woźniak, Daniel M.
Gatunek sztuki
Farsa
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Czas akcji
współcześnie, początek czerwca
Miejsce akcji
wiejska posiadłość Edgara kilka mil od Harrogate, Yorkshire, Wielka Brytania

Napisana przez amerykańskiego dramatopisarza Jacka Sharkeya w 1977 roku sztuka to szalenie śmieszna i jedyna w swoim rodzaju farsa kryminalna. Jej głównym bohaterem jest żyjący w Wielkiej Brytanii wdowiec, ojciec dorosłej córki oraz właściciel wiejskiej posiadłości – Edgar Hollister. Mężczyzna oszołomiony zgrabnymi nogami ponętnej Mavis Templeton postanawia ożenić się z nią po zaledwie kilku tygodniach od poznania. Aby zdobyć zainteresowanie kobiety, postanawia udawać starszego niż jest w rzeczywistości. W tym celu zakłada perukę oraz sztuczne wąsy! Tymczasem niczego nieświadoma Mavis uknuwa spisek ze swoim kochankiem Jamesem Crandallem, inspektorem policji, w ramach którego postanawiają po ślubie kobiety z Edgarem otruć jej nowego męża jego ulubionym kakao doprawionym śmiercionośnym cyjankiem, aby przejąć władzę nad jego majątkiem… Nie biorą jednak pod uwagę faktu, że Edgar może nie posiadać aż tak dużego majątku, jak sobie wyobrażają, ale również, że wcale nie jest starszym, zniedołężniałym panem i może zacząć podejrzewać spisek, przez co nie wszystko pójdzie po ich myśli, a śmiertelnym kakao zostanie napojony niewinny i niczego nieświadomy kot Mavis. Kobieta, chwytając się ostatniej deski ratunku, postanawia zastrzelić swojego świeżo poślubionego męża, jednak i tu może nie przewidzieć pewnych okoliczności… bo kto wie, czy w magazynku były na pewno prawdziwe naboje? Tak czy inaczej, Edgar znika w niewyjaśnionych okolicznościach, rozpoczyna się śledztwo, a jakby było jeszcze za mało nagromadzenia komplikacji, to w tym samym czasie powraca do domu po ukończeniu studiów córka Edgara Susan wraz ze świeżo poznanym na statku narzeczonym Barrym, a gosposia Lottie zaczyna coraz odważniej wyrażać swoje podejrzenia względem Mavis. Problem w tym, że śledztwo prowadzi nie kto inny jak jej kochanek! Cała nadzieja więc w tajemniczym komisarzu policji Abelu Howardzie, który zaskakująco przypomina zaginionego Edgara…

Z połączenia kryminalnego wątku zabójstwa oraz następującego po nim śledztwa z typowo farsowymi rozwiązaniami dramaturgicznymi powstała wciągająca sztuka, którą czyta się z zapartym tchem, jednocześnie bawiąc się przy tym na całego. Jack Sharkey przeprowadza swoich czytelników oraz potencjalnych widzów spektaklu przez intrygę pełną niespodziewanych zmyłek i zaskoczeń. Nawet kiedy sztuka będzie zmierzać już do swojego szczęśliwego zakończenia i wyjaśnienia, nie możemy być pewni, że autor nie wyciągnie jeszcze jakiegoś kolejnego asa z rękawa. Dobra zabawa gwarantowana!

Chmurne dni, słoneczne dni

Tytuł oryginalny
Something Cloudy, Something Clear
Tłumacz
Woźniak, Daniel M.
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera
The Bouwerie Lane Theatre, Nowy Jork, reż. Eve Adamson, 1981

Jest lato, rok 1940. W niewielkiej chacie na plaży Cape Cod w pobliżu Provincetown osamotniony nieco i sfrustrowany młody dramatopisarz tworzy sztukę, która ma być jego debiutem na Broadwayu i na którą z niecierpliwością czekają jego producenci. Niezbędne mu do życia wyposażenie chaty stanowią maszyna do pisania, patefon i duża ilość alkoholu. August miota się między dotkliwym brakiem pieniędzy a silną potrzebą niezależności, starając się w jak najmniejszym stopniu ulegać naciskom swoich chlebodawców. Kiedy na plaży pojawi się rozkapryszona nieco, ale charyzmatyczna Clare i jej olśniewający zmysłowym tańcem domniemany brat Kit, August po raz pierwszy znajdzie coś, na czym zdoła skupić się w równym stopniu co na swojej sztuce. Z pozoru wszystko wydaje się czystym pięknem, beztroską, zabawą. Pierwsze miłosne spełnienie Augusta zafascynowanego młodym tancerzem ma smak rumu i zapach piaszczystego wiatru. Kit nie odwzajemnia uczucia, ale z jakichś powodów zdaje się być mocno zaangażowany w tę chwilową relację. Wszystko jest intensywne, choć lekkie i niezobowiązujące jak ich wspólne błyskotliwe dyskusje na temat sztuki. Lecz gdy po chwili orientujemy się, że opowieść jest retrospektywą, że oglądamy obraz przefiltrowany przez umysł pisarza, który wspomina tamto być może najważniejsze lato, lato pierwszej miłości, pierwszego homoseksualnego spełnienia, obraz nabiera nuty boleśnie nostalgicznej. Z  perspektywy 40 lat, które minęły od tamtego spotkania,  wiadomo już, że Kit chorował wtedy na zaawansowane stadium raka mózgu, Clare, nie będąc wcale jego siostrą, pozostawała w płatnym związku z miejscowym gangsterem, borykając się z cukrzycą. 

Nostalgiczność Chmurnych dni oddziałuje tym silniej, gdy wiemy, że sztuka jest autobiograficzna i opowiada o lecie w 1940 roku, kiedy Williams spotkał na plaży Cape Cod ukrywającego się przed wojskiem kanadyjskiego tancerza Kita, swoją pierwszą miłość. 
 

Mój niepokój ma przy sobie broń

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
możliwe różne wersje obsadowe, aktorzy odgrywają różne postaci
Czas akcji
nieokreślony
Miejsce akcji
Wyspa Liliputów, Wyspa Arvo, Wyspa Hibakusza, Wyspa Troskliwych
Prapremiera polska
12.01.2013, Teatr im. S. Żeromskiego w Kielcach, reż. Julia Mark

Sztuka Mateusza Pakuły Mój niepokój ma przy sobie broń to szalona i oryginalna reinterpretacja klasycznej, osiemnastowiecznej powieści Podróże Guliwera Jonathana Swifta. Teatralny Guliwer wraz z dwoma muzykami – których nazywa szarymi eminencjami ​​„co zawodowo otwierają portale” – stają się naszym przewodnikiem po tej zaskakującej podróży. Co jednak istotne, głównemu bohaterowi bliżej do everymana niż charakterystycznej i rozpoznawalnej jednostki. W tym szalonym, postmodernistycznym locie poza czasem i przestrzenią, w którym mieszają się cytaty z Michela Houellebecqa, Swietłany Aleksijewicz, Umberto Eco, Lany Del Rey i Olgi Tokarczuk, nie ma jednego Guliwera. Guliwer staje się wymienną i przejmowaną przez aktorów i aktorki funkcją. Może być nim każdy, a co za tym idzie, nikt nim nie jest w rzeczywistości. 

Guliwer Mateusza Pakuły wyrusza w podróż po kolejnych wyspach, choć deklaruje, że nienawidzi zarówno podróży, jak i podróżników. Najpierw odwiedza krainę Liliputów, pozostających w żałobie po zmarłym dyktatorze, który kontrolował liczbę urodzeń, a także pilnował, aby jego podwładni „się nie przeżerali jak te wstrętne zepsute z USA grubasy”. Później trafia do Renifera Arvo, który nie ruszając się z miejsca podróżuje po świecie symulakrów – archiwum rzeczywistości. Następnie trafia na wyspę fluorescencyjnych golasów, skażonych na skutek atomowego wybuchu. Aż w końcu dociera do krainy teletubisiopodobnych Troskliwych Misiów, które spędzają swój czas na śpiewaniu piosenek Bryana Adamsa i wspólnym robieniu „fik fik” – czyli uprawianiu seksu. 

Mój niepokój ma przy sobie broń to karykaturalna dystopia odsyłająca do naszej rzeczywistości. Świat terroru możliwości, który nieubłaganie chyli się ku końcowi i ostatecznemu rozkładowi. Śmietnik informacji. Mateusz Pakuła swojego bohatera wyposaża w tytułowy niepokój oraz broń. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że Guliwer w kolejnych aktorskich odsłonach, pozbawiony jednej, konkretnej tożsamości, okazuje się całkowicie bezradny wobec wielości wysp oraz tego (i kogo), co na nich spotyka. Ostatecznie pozostaje więc – tylko i wyłącznie – niepokój, a także pijana i naćpana Lana Del Rey, śpiewająca Video games jako „souvenir” z tej dzikiej i zaskakującej podróży.

Marcin wieczny Artur

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
mieszkanie Marcina, konfesjonał, gabinet psychologa, szkoła podstawowa plus gimnazjum, dom Harri Puttara, pod stołem u dziadziusia Heniusia

Mateusz Pakuła swoją sztukę o trudach dojrzewania, samotności i różnych odcieniach chłopięcości zadedykował swoje młodszemu bratu: Marcinowi Pakule. W samym tytule sztuki odniósł się jednak również do (trudnej do doścignięcia) legendarnej postaci króla Artura, ukoronowanego w wieku piętnastu lat [sic!], zdobywcy słynnego miecza Ekskalibura oraz założyciela Bractwa Okrągłego Stołu. Z tego połączenia wątków – współczesnego, prywatnego oraz pomnikowego, mitycznego, a także wielu innych intertekstualnych nawiązań i odniesień – powstał niezwykle przenikliwy tekst o dorastającym chłopcu, który nie wpisuje się w kulturowe oczekiwania i stereotypy dotyczące męskości.

W szkole podstawowej połączonej z gimnazjum trwa długa przerwa. Najstarsi chłopcy biorą udział w grze polegającej na podskakiwaniu i uderzaniu czubkiem głowy w podwieszoną pod sufitem paździerzową płytę. Sędziują im umalowane gimnazjalistki. To zabawa dla „prawdziwych mężczyzn, tak samo jak palenie papierosów”. Marcin, tytułowy bohater sztuki, nie bierze w niej nigdy udziału. Jak zwykle bawi się samotnie w kącie szkolnego korytarza. W tym samym czasie jego mama siedzi u psychologa i zamartwia się o niego. Odkąd dwa lata temu zmarł jego ojciec, chłopiec ponoć nie ma żadnych kolegów, choć oczywiście opowiada swojej mamie o jakichś harcerskich zbiórkach, a także podaje imiona innych chłopców, o których istnieniu nikt poza nim nie słyszał. Mateusz Pakuła w swojej sztuce Marcin wieczny Artur łączy porządek obiektywny z subiektywnym. Z jednej strony wpuszcza nas do głowy tytułowego chłopca, w której możemy śledzić jego rozbudowane życie wewnętrzne, a z drugiej przedstawia perspektywę zatroskanej matki i niezbyt przyjaznej szkolnej rzeczywistości, w której ostatecznie dochodzi do tragedii. Jeden z gimnazjalistów podczas codziennej zabawy wbija sobie gwóźdź w głowę, a podejrzanym i przesłuchiwanym w tej sprawie staje się milczący Marcin wraz ze swoimi – istniejącymi lub nieistniejącymi – kolegami…

Sztuka Mateusza Pakuły to niezwykle intrygujący portret chłopca w okresie dojrzewania, w sposób luźny zbudowany na kanwie struktury opowieści O królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Siłą tekstu jest jego nieoczywisty wydźwięk. Autor nie staje po żadnej ze stron, a w zamian zdaje się dostrzegać w swoim bohaterze zarówno jego mocniejsze, jak i słabsze strony. Portretuje go z empatią, dostrzegając jego wyizolowanie, samotność, poczucie odrzucenia, jednocześnie nie upiększając jego trudniejszych czy wręcz negatywnych cech, takich jak: egotyzm, pogarda, a może nawet mania wielkości. Z tego połączenia powstaje szalenie autentyczna i wzruszająca opowieść o samotnym, dojrzewającym chłopcu, który marzy o zbudowaniu swojej własnej rakiety, żeby móc polecieć w poszukiwaniu Graala. Jednak na drodze do realizacji jego marzeń staje szara i przyziemna rzeczywistość.

Smutki tropików

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
Mateusz Pakuła za swoją sztukę "Smutki tropików" otrzymał w 2014 roku Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną. Najbardziej prestiżową polską nagrodę dramaturgiczną, przyznawaną od 2008 roku.
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
nieokreślone
Prapremiera polska
08.12.2013, Teatr Łaźnia Nowa w Nowej Hucie w Krakowie, reż. Paweł Świątek

Punktem wyjścia i inspiracją do napisania dramatu było kanoniczne (a dziś już nieco leciwe) dzieło Clauda Lévi-Straussa Smutek tropików (fr. Tristes tropiques). Francuski antropolog w latach trzydziestych dwudziestego wieku badał w Brazylii kulturę rdzennych Amerykanów.  Kiedyś jego tekst był czytany jako głos przeciwko kolonializmowi, a przez współczesną krytykę odbierany jest nieraz jako kolonialistyczny właśnie. Tę niejednoznaczną i etycznie wątpliwą postawę człowieka Zachodu względem fascynujących go egzotycznych krajów i kultur Mateusz Pakuła portretuje w swoim dramacie. Od Lévi-Straussa zapożycza tytuł książki i tworzy opowieść o współczesnych nomadach – backpackersach – których życiowym celem jest podróż. Autor powołuje do życia szóstkę bezimiennych postaci, które snują opowieści o swoich turystycznych przygodach, przepełnionych ekstremalnymi doświadczeniami i historiami. W opowieściach miesza się więc bieda i przemoc dręcząca odwiedzane kraje z europejską pogonią za nowymi doznaniami. Bohaterowie Pakuły to swoiści miłośnicy dark tourismu (pl. ciemnej, mrocznej turystyki), który polega na odwiedzaniu miejsc dotkniętych śmiercią i wojną. W ofercie takie atrakcje jak: targi broni, konfrontacja z niedźwiedziami grizli, wyrafinowane tortury czy nawet pedofilskie gwałty. Jak sami mówią:

"Czarnobyl trochę jest ostatnio zbytnio oblegany prawie jak Auschwitz ale przeżycie ponoć zajebiste. Chciałbym do Fukuszimy no ale wiesz. Kurwa tam musi być naprawdę zajebiście. Ale prędzej pojadę do Rwandy albo do Bośni. Obozy Pol Pota są blisko i ponoć zajebiste. No zobaczymy jak będzie z kaską."

Smutki tropików to porażająca diagnoza otaczającej nas rzeczywistości, w tym współczesnych (być może mniej oczywistych) przejawów europejskiej dominacji i kolonializmu. Jej bohaterami są pożeracze „hardcorowego contentu”. Zawieszeni pomiędzy podróżowaniem a konsumowaniem dostarczanych im treści przez media czy internet. Złaknieni obrazów głodu, gwałtów, konfliktów wojennych. Mateusz Pakuła przy pomocy narzędzia storytellingu (pl. opowiadania historii) konstruuje swoistą społeczność europejskich nomadów, krzywe zwierciadło współczesnej rzeczywistości. Grupę wiecznie nienasyconych ludzi, dla których egzotyczna turystyka stała się pogonią za ekstremalnymi doznaniami. Pytanie, jakie braki, potrzeby i tęsknoty to podglądanie z bezpiecznego mimo wszystko dystansu – niczym zza prześwitujących europejskich firanek – im (a może również nam?) zaspokaja? Szukając odpowiedzi i sposobu na wyjście z tego apokaliptycznego impasu, Mateusz Pakuła w charakterystyczny dla siebie sposób ironizuje: 

"Są dwie opcje dwa takie wyjścia. Przeczytać całego Houellebecqa i zapaść się w ruchome ale dosyć płaskie piaski hipsterskiej rozpaczy. Albo masowo przejść na buddyzm i zostać seksi joginką."

Można oczywiście również po prostu zasunąć wspomniane już firanki.

The story of Jacob

Genre
Drama
Female cast
Male cast
Original language of the play
Polish premiere
17th March, 2017, The Gustaw Holoubek Teatr Dramatyczny, Warszawa – The Tadeusz Łomnicki “Scena na Woli”, directed by Ondrej Spišák; second premiere – 13th January, 2024, Teatr Ateneum, Warszawa; directed by Aldona Figura
Cast details
Several characters per an actor
Original title
Historia Jakuba

Marian – who has been saved from the Ghetto by a Polish family, according to his biological mother’s last will,  steps his way into a seminary, only later to take up a job at a small parish. When it comes to religion, Marian is extremely serious, and when observing sinful habits of the provincial church, he feels both disgusted, and terrified.

Because of this, he escapes to the Catholic University in Lublin, where he takes up philosophy studies. He pursues with his PhD while spending time on a scholarship in Paris, however he is forced to come back (to his country) due to unfair suspicions of breaking up the laws of celibacy. At home, his mother reveals the s long  hidden truth about the priest’s Jewish origins. Shaken, the man tries  to find his biological family with the help of befriended nuns. At the same time he is struggling to find his way through the perplexed depth of his complex identity, this time considering Catholic faith, Judaism, Polishness and Jewishness – the family who raised him, and the one that war took  away from him.

He decides to take up a different name – Jacob – in honor of his father whom he never got to know, and soon later departs to Israel, to meet his Jewish relatives. In an act being not as much as a provocation, but rather a sincere, idealistic try to decompartmentalize, Marian and Jacob start wearing a clerical collar, and skullcap, both at the same time.
It is not welcome by the rector, neither by the Jewish community where they live now –  members of diaspora trying to get in touch with the faith of the descendants. 

Jacob cannot find a place for himself in kibbutz, or the Jewish community for Jesus, and finally ends up in Yad Vashem Archives – a trip that he himself declares might happen to be just “a nice walk”.

Tadeusz Słobodzianek dedicated The story of Jacob to Romuald Weksler-Waszkiel, whose tragic life takes the spectators galloping through the fact-based, complicated story of a Jewish priest. Glimpses of conversations, most important events, dithers and conflicts, let Słobodzianek not only encapture as much information as possible, but also, in an extremely nuanced way, present the complex issue of Polish-Jewish relations, history and identity. It is complicated by religious matters, institutional ones (Catholic church), and political ones (communistic authorities and constant sniffing around the characters’s lives by the secret securities).

Seeing these wrecking powers, and despite disappointments: one after another, Jacob maintains uncompromising attitude when it comes to faith and morality – confronting also his ambivalent identity. Around Jacob, as well as within him, there gather and collide the most important Polish - Jewish strands, a spam of twenty-hundred-year history.
Meanwhile, the hero walks the path of this labyrinth of more and more absurd life – following his own unfailing path:

“I know who I am -
a human,
Who will unite
That all -
That being my story” 

Durna forsa

Tytuł oryginalny
Blöde Kröten oder kleben fürs leben
Tłumacz
Szalsza, Piotr
Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Czas akcji
jeden dzień, późna zima
Miejsce akcji
salon połączony z kuchnią we współczesnej willi

Piotr Althaus to bogaty, prosperujący przedsiębiorca po pięćdziesiątce. Na drodze do realizacji jego kolejnych intratnych projektów może przeszkodzić mu zupełnie nieoczekiwanie jego najbliższa rodzina: żona Zelma (48, prawniczka), syn Albert (20, otyły student mieszkający w domowej piwnicy), córka Paula (17, uczennica, ekologiczna aktywistka), a także matka Jadwiga (80, bogata wdowa o arystokratycznym pochodzeniu). Wszystko zaczyna się jednak od tego, że siedemnastoletnia Paula wychodzi z domu o piątej rano, czym wzbudza szczery niepokój swoich rodziców. W szczególności jednak znerwicowanego ojca. Piotr dopiero co przeczytał w gazecie o amerykańskiej nastolatce, która ni stąd ni zowąd zaczęła chodzić na czworakach i prosiła klasę, żeby traktować ją jak lisa. Słyszał również o homoseksualnych romansach, niebinarności i innych trudnych do zrozumienia dla niego tożsamościach współczesnych młodych osób. Jak się jednak okazuje Paula nie odkryła w sobie ani lisiego, ani homoseksualnego pierwiastka. Za to dołączyła do grupy aktywistów i aktywistek, organizujących klimatyczne demonstracje.

Z porannego wydarzenia wraca w opłakanym stanie. Cała przemoknięta i roztrzęsiona. Co więcej, po akcji przyklejania się do asfaltu, jego kawałek został najprawdopodobniej nieodwracalnie przymocowany do jej dłoni. Jakby tego było mało, babcia Jadwiga przychodzi do domu syna z informacją, że została okradziona metodą na wnuczka. Nie ma więc śladu po rodzinnych klejnotach, a także niebagatelnej kwocie 300 000 euro, którą Piotr przechowywał u swojej matki. Co prawda pieniądze, jak się okazuje, znalazły się w jego rękach w nie do końca legalny sposób… Kiedy nad rodziną wisi już widmo rewizji posiadłości przez oddział kryminalny i referat finansowy policji, Albert – na domiar złego – zawiadamia ojca, że w piwnicy ma całkiem pokaźną plantację marihuany.

Rodzinna komedia René Freunda w odważny, ale równocześnie niezwykle lekki sposób nakłuwa palące problemy współczesnej rzeczywistości. W jej centrum znajduje się więc oczywiście kryzys klimatyczny, a także jego powiązania z kapitałem. Kiedy wychodzą na jaw kolejne szczegóły ostatniej transakcji Piotra, okazuje się, że zamierzał on spieniężyć rodzinny las i przeznaczyć go pod budowę „ekologicznego osiedla”. Przerażony utratą pieniędzy, radykalnymi działaniami swojej córki, nielegalną plantacją syna, a także wiszącym nad nim widmem procesu za szemrane interesy z prezydentem miasta i medialnymi oskarżeniami, zaczyna opowiadać o wszystkich szczegółach swojej działalności. Kiedy jego matka Jadwiga widzi, że syn został zapędzony w kozi róg, wyjawia, że w rzeczywistości nie było żadnego przekrętu na wnuczka: wszystkie klejnoty i pieniądze są więc bezpieczne. Ale to przecież tylko tytułowa „durna forsa”, a Jadwiga chciała dać swojemu synowi nauczkę.

Komedia z dreszczykiem

Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
Komedia kryminalna

Do bajkowej posiadłości nad jeziorem w swoją trzydziestą rocznicę ślubu przyjeżdża scenarzysta popularnych seriali Konrad. Ani mu jednak w głowie spędzać ten wieczór z małżonką. Od podstarzałej gwiazdy filmowej o dźwięcznym imieniu Izabella stanowczo woli młodą seksbombę Blankę. Marzenia o namiętnym zbliżeniu rozwieje jednak nieoczekiwane, tragiczne zdarzenie. Wypadek? Samobójstwo? Czy aby nie morderstwo? Tę zagadkę spróbuje rozwiązać niestrudzony Inspektor Policji. Choć jednak dwoi się i troi, bohaterowie nie ułatwiają mu zadania. Utrudnia je też ukryty w trzcinach duch i nieodstępujące go na krok hipochondryczne medium – bliźniacza siostra Inspektora Józefina. Co z tego wszystkiego wyniknie? Będą państwo zdziwieni. Ta pełna humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji Komedia z dreszczykiem trzyma w napięciu i zaskakuje do samego końca. Zanurzmy się w świat celebrytów, intryg, zdrad, tajemnic i duchów.

 

 

 

 

W naszym miejscu

Autor
Tytuł oryginalny
I vårt sted
Tłumacz
Grossman-Kliber, Monika
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
autor otrzymał prestiżową nagrodę Ibsena za rok 2024, m.in. za tę sztukę
Prapremiera
20.10.2023, Nationaltheatret, Oslo

Sztuka Arne Lygre jest jak wizyta w gabinecie terapeutycznym bez opłat. Mamy tu wielką pochwałę prawdziwej szczerej przyjaźni i wiwisekcję życia rodzinnego w trzech odsłonach. Autor opowiada o silnej potrzebie nawiązywania relacji z drugim człowiekiem, o byciu dla siebie nawzajem, o przeglądaniu się w drugiej osobie i definiowaniu siebie poprzez to, jak postrzegają nas inni. Dotyka także drzemiącego w każdym z nas ukrytego strachu przed byciem odrzuconym, samotnym, możliwym do zastąpienia.

Astrid łączyła wieloletnia przyjaźń z Evą, przyjaźń która ukształtowała obie kobiety, jednak potem Eva zniknęła na jakiś czas, tłumacząc, że potrzebuje więcej przestrzeni dla siebie. W międzyczasie Astrid spotkała Sarę – przypadkowo usiadły obok siebie na ławce w parku i narodziła się między nimi nowa więź, kiełkująca przyjaźń, którą trzeba dopiero zdefiniować. Teraz Sara przychodzi w odwiedziny do Astrid, a w tym samym czasie pojawia się tam też Eva. Rozmowy odsłaniają kulisy ich relacji oraz trudne sytuacje rodzinne każdej z kobiet: Astrid świeżo pochowała matkę, z którą była bardzo związana, ma też syna, który oddalił się od niej, kiedy poznał swoją partnerkę. Z kolei Sara wcześnie straciła rodziców w tragicznym wypadku i była bardzo związana z młodszym bratem, którym się opiekowała, jednak teraz on ma swoją rodzinę i nie poświęca już tyle czasu Sarze. Eva doświadczyła rozwodu rodziców i, porzucona przez matkę, mieszkała z ojcem, który teraz przebywa w domu opieki i tam odnalazł nową miłość.
Podczas spotkania w domu Astrid ożywają wspomnienia i kobiety wcielają się wzajemnie w swoich najbliższych, jakby odgrywając sceny z przeszłości albo aranżując rozmowy, do których w rzeczywistości nigdy nie doszło. Astrid staje się Bratem Sary, Sara - Ojcem Evy, a Eva wciela się w Syna Astrid.
Pod koniec Astrid, która jest niejako ogniwem łączącym ten kobiecy trójkąt przyjaźni, oświadcza, że zamierza oddać swój dom synowi i zamieszkać w mieszkanku w przyziemiu, a tym samym nie ma już przestrzeni, fizycznie ale i w przenośni, na spotykanie się z przyjaciółkami. Tymczasem Sara i Eva, które wcześniej konkurowały o uwagę Astrid i nie pałały do siebie sympatią, bo były zwyczajnie zazdrosne, odkrywają, że także się lubią.

Sztuka spotkała się z ciepłym przyjęciem na deskach norweskich teatrów, bilety wyprzedały się na pniu, a krytycy podkreślali, że ci którym nie udało się jej zobaczyć na scenie, mogą się ratować lekturą, gdyż tekst dobrze się czyta.