"Być może moja historia jeszcze będzie miała dobry koniec, może...." − powtarza w finale sztuki Dede, chłopiec pochodzący z Ghany, a mieszkający w Niemczech, wybiegając razem ze swoją przyjaciółką Melle na ulice, gdzie może zdarzyć się wszystko. Policja aresztowała już przecież jego matkę, a decyzja o deportacji wydaje się tylko formalnością...
Autor przedstawia kwestie związane z imigracją i tożsamością etniczną z perspektywy bardzo młodego człowieka. Dede z pozoru jest zwyczajnym nastolatkiem, odbiegającym tylko wyglądem od rówieśników. Główny bohater oraz jego sympatia Melle wcielają się w role członków rodziny Dedego, by zilustrować historię rodziny: naznaczoną trudnościami i traumą ucieczkę z Ghany przez Algierię, przeprowadzkę do Niemiec, niewolniczą pracę całej rodziny dla tyrana − brata matki, tęsknotę za ojcem, który utknął na lata w Algierii, a później, jak się niespodziewanie dowiadujemy, wraz z innymi migrantami utonął na łodzi, która miała przybić do brzegów Morza Śródziemnego.
Dede próbuje żyć jak znajomi z klasy, ale zawsze będzie się w nim tlił strach o swoją rodzinę, a w szczególności o swoją młodszą siostrę Benedicte, której zaginięcie uruchamia całą akcję. Ale Europejka Melle, choć to nie na niej skupia się główna narracja, również ma swoje utrapienia − jej ojciec z przyczyn zawodowych jeździ po całym świecie. Melle tęskni za wczasami spędzanymi z ojcem gdzieś nad Morzem Północnym. I, oczywiście, za swoją zmarłą matką...
Ważną rolę w strukturze sztuki pełnią opisy podróży. Rodzina Dedego przemieszcza się między kontynentami, by uciekać, zyskać minimum pozwalające na godne życie − ojciec Melle zalicza kolejne egzotyczne kraje w ramach podróży biznesowych. Tymczasem akcja sztuki rozgrywa się w ograniczonej przestrzeni (jak sugeruje autor, może to być klasa albo autobus), a bohaterowie tylko czasem opuszczają jej granice. Ich oknem na świat jest jednak wyobraźnia i instynkt gry (Dede i Melle nagrywają na iPhonie filmiki ilustrujące tułaczkę rodziny chłopca, sami wcielają się w konkretne postacie, dzięki czemu świat sceniczny jest ograniczony przestrzennie tylko w teorii).
Müller zderza postaci o diametralnie różnych problemach − Dede ma wsparcie kochającej rodziny, ale wie, że nie może sobie pozwolić na życie, jakim cieszą się jego rówieśnicy, do tego żyje w ciągłym strachu i, mimo wszystko, poczuciu niedopasowania − Melle ma zabezpieczony byt, jednak brakuje jej rodzinnego ciepła. Nic więc dziwnego, że tych dwoje ostatecznie się do siebie zbliża. I choć dorośli pewnie nie będą się łudzić, że w prawdziwym życiu bohaterów czekałby happy end − deportacja rodziny Dedego jest nieunikniona − to jednak otwarte zakończenie pozwala zachować odrobinę nadziei.
Przez granicę tylko jeden krok to świetna lekcja tolerancji; Müller napisał sztukę z ogromną dozą empatii, ale też humoru, wyrażanego głównie w języku bohaterów. Autor bez ogródek opisuje dramat, z jakim musi mierzyć się rodzina ciemnoskórych imigrantów, ale z drugiej strony akcentuje wewnętrzną siłę Dedego i Benedicty, ich mobilizację, determinację i samodzielność.