prawa do reżyserii tekstu zastrzeżone dla autorki z uwagi na wątki autobiograficzne
Tekst Praca, praca – tworzony przez Ewę Mikułę w duecie z Piotrem Froniem – jest, gdyby go koniecznie chcieć zaklasyfikować, autobiograficznym dokumentem. Autorka prowadzi ciągnące się w nieskończoność wieczorne rozmowy ze swoimi rodzicami o ich mozolnej, wypełniającej właściwie całe życie pracy, pracy na kilka etatów, nieraz ponad siły – w szwalni, kopalni, montowni, lakierni. Córka, studentka szkoły artystycznej w Krakowie – dla której impulsem stworzenia „wywiadu” stała się konieczność zarobienia na artystyczne stypendium i podjęcie pracy na hali produkcyjnej, „wejście w skórę” zapracowanej matki – wysłuchuje szczegółów codziennego mozołu rodziców. Zdawałoby się – jak sugeruje matka – musi z tego powstać jakaś totalna nuda. A tymczasem… W opowieści zaharowanych rodziców jest poezja – z gatunku tej zawartej w banalnych na pozór monologach bohaterów Wiesława Myśliwskiego. Poezja wypływająca po trosze – ale nie tylko – z języka. Rzecz dzieje się na Śląsku – bohaterka rozmawia z ojcem i matką w ich rodzimej gwarze. W sposób nieunikniony nasuwa się zestawienie mozołu dwójki bohaterów z ambicjami twórczymi, „bezproduktywnym kaprysem” ich córki. Ale pretensje czy zarzuty w tym tekście nie padają. Właściwie nie ma nawet skargi na los, jest tylko opowieść o życiu tak odmiennym od tego doświadczanego przez większość potencjalnych teatralnych widzów, że staje się ono wręcz egzotyką. W bohaterach – i tym samym w ich opowieści – są małe tęsknoty, ale czy są nieszczęśliwi? Mamy wrażenie, że nie. Dowodem tego są małe przyjemności pomiędzy “szychtami” oraz satysfakcja czerpana z tych wdzięcznych rodzajów pracy, np. pielęgnacji ogrodu.
„Mój ogród… każdą porą roku jest inny – mówi matka w kończącym sztukę monologu – […] Tak fajnie na wieczór sobie usiąść, zapalić se te świyczki. One fajnie w tyj butelce osłonio się przed wiatrem, no i świycom sie na kilka godzin. Tyn ogiyń taki fajny nastrój daje w ogrodzie. I że to niy są oświecone elektrycznie lampki, tak jak niektórzy majom, ino tyn ogiyń żyje, on się myni, drży tam. I to fajny taki nastrój robi, lubię tyz takie właśnie rzeczy...”.