Planeta B
Minęło 40 milionów lat, od kiedy ostatnie pokolenie homo sapiens wędrowało po malutkiej, skalistej planecie Ziemi. Jeden z wielu gatunków humanoidów zamieszkujących obecnie galaktyki pragnie odtworzyć owiany legendą mit o swoich prymitywnych przodkach – zgłębić pytanie, jak to się stało, że człowiek zniknął z Ziemi i dotarł na Planetę B. Inscenizowana historia rozpoczyna się w XXI wieku, gdy za sprawą bezmyślnych działań człowieka następują błyskawiczne zmiany klimatyczne, a wiele zamieszkujących Ziemię gatunków już wymarło. Na zdominowanej przez homo sapiens planecie lądują wtedy kosmici. Informują ludzkość, że „Projekt Ziemia” w obecnej formie niestety nie może zostać przedłużony na kolejny sezon. Ludzie już zbyt długo dominują w fabule, a na dodatek skutecznie niszczą planetę. Co więcej, oglądalność programu drastycznie spada. Kosmici postanawiają więc przyspieszyć efekt niszczycielskich działań człowieka, przeprowadzając „masowe wymieranie”. O tym, kto znajdzie się w 5% ocalałych gatunków, zdecyduje tym razem nie kolejna katastrofa, ale wyniki programu reality show.
Kosmici losowo wybierają jednego człowieka, który ma dać swojemu gatunkowi ostatnią szansę, reprezentując go w programie „Surviving Planet Earth”. Jest nim 52-letni agent ubezpieczeniowy Boris Bauman z miasta Bremen.
Człowiek rywalizuje z Pandą, Kurą, Mrówką, Lisicą, Krokodylem i Nietoperzem w wyścigu gatunków o przywilej przetrwania na Ziemi. Co jest w tej konkurencji atutem? Lisica uważa, że spryt, Mrówka – że pracowitość, Krokodyl – że drapieżność, Kura – że znoszenie jajek. Człowiek zakłada, że przecież jest najważniejszy. Panda się z góry poddaje. Kto wygra? Gatunek, który wykaże największy postęp ewolucyjny i który ma największy potencjał rozrywkowy.
Komedia duetu Yael Ronen/Itai Reicher wzbudza salwy szczerego śmiechu. Śmiechu do łez, ale niestety i PRZEZ łzy.