Schmidt kreuje świat młodych ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć się w świecie i, świadomie lub nie, nie szukają stabilizacji życiowej. Autor rejestruje zachowania i analizuje niepokoje i traumy pokolenia trzydziestolatków, którzy jak współcześni nomadzi przemieszczają się w poszukiwaniu pracy po całym globie. Nowy Jork, Berlin, Konstancja, Bangkok. Raz tu, raz tam, osiadają zazwyczaj na kilka miesięcy albo tygodni. Ich życie upływa w pociągach intercity, samolotach i pustych mieszkaniach – nie ma sensu ich urządzać, skoro tymczasowi mieszkańcy są tu tylko na chwilę. Efemeryczne są też ich związki: pielęgnowane (albo i nie) na odległość. Bohaterowie wykreowani przez Schmidta należą do pokolenia, które żyje w permanentnej teraźniejszości, zawieszone gdzieś pomiędzy: pomiędzy tu i tam, pomiędzy strefami czasowymi, pomiędzy aspiracjami a możliwościami, pomiędzy, niekiedy skrajnym, indywidualizmem a wartościami wspólnotowymi, wreszcie pomiędzy światem rzeczywistym a wirtualnym. Autor perfekcyjnie dostosował formę sztuki do tematyki, o której ta traktuje. Całkiem fajnie jest umiejętnie splecionym patchworkiem z konwersacji prowadzonych mailowo, na Facebooku czy przez SMS-y, i scen rozgrywających się w realu. Autorowi udało się uchwycić i w bliski współczesnemu odbiorcy sposób przedstawić nastrój ponowoczesnej epoki. O ile w didaskaliach poprzedzających tekst autor pisze: „aktorzy mogą się swobodnie poruszać w przestrzeni wirtualnej. wszystko jest możliwe. nie ma żadnych granic.”, o tyle czytelnika interesuje przecież przede wszystkim moment wyjścia bohaterów poza wirtualność i ich konfrontacja z realnymi problemami. Prawdziwie fascynujący w sztuce Schmidta jest właśnie moment, gdy znika nierealność świata mediów społecznościowych, a w życie bohaterów wkracza rzeczywistość, bo to wtedy pojawia się możliwość performatywnego przeniesienia opowiadanej historii do świata odbiorcy.
- Na podstawie Wstępu Krzysztofa Tkaczyka do II tomu antologii sztuk Volkera Schmidta pt. Zimne serca.