Berlin Porn to rozpisany na 21 części poemat/dramat o pożądaniu, nienasyceniu i przemocy, w którym relacja z festiwalu porno splata się z wątkiem Jacka Unterwegera, słynnego austriackiego mordercy prostytutek z lat 80. i 90. Oddajmy głos recenzentce:
Mocna lektura, podniecająca i bolesna […]. Rozrywany sprzecznościami, rozciągnięty jak na madejowym łożu między głodem i nadmiarem Eros jest źródłem wiecznej udręki. Logika pragnienia wyklucza spełnienie, człowiek torturowany przez pożądanie odczuwa brak albo przesyt. […] z nicości, z pustki, wyłania się pragnienie. Na drugim biegunie odbywa się konfrontacja z traumatyczną nadmiarowością ciała, z materią („wytnij ze mnie coś”). Seks niepostrzeżenie przechodzi w przemoc, granica między jednym i drugim jest tu bardzo niejasna, jest być może kwestią gustu, by nie powiedzieć – wyboru konsumenckiego. Tytuł poematu nawiązuje do nazwy berlińskiego festiwalu filmów pornograficznych. Mam wrażenie, że Oparek wykorzystuje ironiczne napięcie między nieokiełznaną treścią filmów (często chodzi po prostu o przemoc, głównie wobec kobiet), a „cywilizowaną” oprawą tej treści: panele dyskusyjne, „dyskursy” dotyczące seksualności, eufemistyczny język nakazujący mówienie o „czynnościach” raczej niż o czynach. W tej scenerii, a może po prostu nigdy, nie może być mowy o „zdrowej” miłości.
(Julia Fiedorczuk, „Biuro Literackie”)